To najgorszy rodzaj sera. Dietetyczka mówi, by unikać go w supermarketach
Supermarketowe półki pełne „serów” kuszą ładnymi opakowaniami. Ale co naprawdę się w nich kryje? Dietetycy ostrzegają: produkty takie jak sery topione, twarogi w plastrach czy pseudo wędzone kawałki sera często mają niewiele wspólnego z prawdziwym serem. Zamiast wartości odżywczych dostajesz wodę, emulgatory, fosforany, żelatynę i barwniki. Jakich serów zatem unikać?
Szukając zdrowych kanapkowych opcji, można się... zdziwić. Na półkach supermarketów aż roi się od produktów, które na grafikach wyglądają jak ser, ale ich wartości odżywcze są wątpliwe. Katarzyna Bosacka, znana dziennikarka i ekspertka, nazwała te produkty "oszustwem" - i to z całym przekonaniem.
Wyobraź sobie klasyczny twaróg: prosty, swojski, pełen wartości odżywczych. Teraz zerknij na plasterki "twarogowe" w supermarketach. Wydają się wygodne, idealne na kanapkę, prawda? Nic bardziej mylnego. Takie produktu skrywają mroczny sekret: zaledwie 68-75% ich składu to prawdziwy twaróg. Reszta to mieszanka żelatyny wieprzowej, błonnika bambusowego, mączki chleba świętojańskiego i chemicznych stabilizatorów.
Bosacka z przekąsem nazywa to "ni pies, ni wydra" - i trudno się z nią nie zgodzić. Taki wyrób to nie ser, lecz zagadkowy twór, który bardziej przypomina laboratoryjny eksperyment niż tradycyjny produkt mleczny.
Katarzyna Bosacka nie owija w bawełnę: topiony ser w plasterkach to często tylko około 52-60% prawdziwego sera, reszta to twaróg, woda, masło, mleko w proszku, fosforany (E‑331, E‑339), barwniki i inne dodatki. Czy to nadal ser? Według niej - zdecydowanie nie. To produkt wysoko przetworzony, który ser udaje, ale nie zastąpi go w wartości odżywczej.
Zobacz również: Melonowiec właściwy, czyli papaja — egzotyczny owoc dobry na jelita i nie tylko
Przetworzony ser to produkt z dodatkiem emulgatorów, olejów, soli i barwników. Zwykle zawiera tylko 50-60 % prawdziwego sera, a reszta to wypełniacze i chemia przemysłowa. Sery topione to klasyczny przykład żywności ultra‑przetworzonej (UPF). Ich spożycie powiązano z wyższym ryzykiem nadwagi, otyłości, chorób metabolicznych, CVD, cukrzycy typu 2, a nawet przedwczesnej śmierci — co najmniej 17-24 % większe ryzyko w porównaniu do osób ograniczających UPF w diecie.
Katarzyna Bosacka odkryła, że wiele produktów sprzedawanych jako "ser wędzony" to w rzeczywistości niestety tylko seropodobne wyroby, często niewiele mające wspólnego ze smakiem i wartościami tradycyjnego wędzonego sera. Co się kryje za tymi opakowaniami?
Takie produkty często zawierają wodę jako drugi składnik, co automatycznie obniża udział prawdziwego sera do połowy lub mniej. Dalej w liście pojawiają się emulgatory, aromaty i fosforany - przypominające chemiczne sygnalizatory, że mamy do czynienia z ultra-przetworzonym jedzeniem, a nie autentycznym produktem mlecznym. Fosforany (oraz inne emulgatory sprawiają, że produkt się nie rozpada, dobrze się topi i wygląda "ładnie". Ale według badaczy, takie dodatki mogą zakłócać mikrobiom jelitowy i wspierać stany zapalne.
Ser wędzony naturalnie powstaje metodą wędzenia - aromat i smak pochodzą z dymu, a skład ogranicza się do mleka, soli i kultur starterowych. Tymczasem w wersjach przemysłowych aromat jest sztuczny, struktura chemiczna, a smak - często płytki. Taka forma bliższa jest żywności typu UPF (ultra‑przetworzonej), produkowanej z użyciem barwników, aromatów, wypełniaczy i stabilizatorów.
Zobacz też:
Ty też gotujesz tak parówki? Robert Makłowicz nie może na to patrzeć
Zamiast ogórków wkładam do słoików to warzywo. Wszyscy proszą o dokładkę
Wzmacnia odporność, odchudza i dodaje energii. Koreanki jedzą codziennie, a Polki nie chcą słyszeć