Te owoce zwykle zostają na świątecznym stole, a szkoda. Wspierają serce i jelita
Suszone śliwki często przegrywają ze świątecznymi makowcami, pierniczkami i czekoladkami. Tymczasem to jedna z najzdrowszych przekąsek, jaką możemy podjadać i to nie tylko w grudniu. Wspierają trawienie, dbają o serce, a do tego poprawiają wygląd skóry. Wystarczy kilka dziennie, by zauważyć różnicę.
Choć najczęściej trafiają do kompotu wigilijnego lub farszu do mięs, suszone śliwki mają znacznie więcej do zaoferowania. Ich wartości odżywcze sprawiają, że mogą stać się codzienną alternatywą dla słodyczy.
Suszone śliwki to prawdziwa skarbnica witamin i minerałów. Zawierają m.in. potas, żelazo, wapń, witaminy z grupy B oraz przeciwutleniacze, które działają jak naturalna tarcza ochronna dla organizmu. Co ciekawe, po wysuszeniu ich wartość odżywcza rośnie. Zawierają kilka razy więcej błonnika i witaminy A niż świeże owoce. To właśnie wysoka zawartość błonnika sprawia, że są znane jako naturalny sposób na wsparcie pracy jelit. Usprawniają trawienie, regulują perystaltykę i pomagają pozbyć się uciążliwych zaparć. Dzięki temu, że spowalniają wchłanianie cukru, świetnie sprawdzają się w diecie redukcyjnej.
Sprawdź również: Weź z kuchni i włóż do butów. Stopy przestaną ci marznąć
Suszone śliwki mają znacznie szersze działanie niż tylko poprawa trawienia. Zawarty w nich potas oraz antyoksydanty wspierają zdrowie układu sercowo-naczyniowego. Pomagają obniżać poziom "złego" cholesterolu, zmniejszając ryzyko miażdżycy. Nie bez znaczenia jest też witamina K, która wpływa na gęstość mineralną kości. Regularne jedzenie śliwek może więc wspierać profilaktykę osteoporozy. Antyoksydanty natomiast zwalczają wolne rodniki, opóźniając procesy starzenia i wzmacniając odporność organizmu.
Suszone śliwki to świetny wybór dla osób zmagających się z zaparciami, spowolnionym trawieniem czy podwyższonym cholesterolem. Sprawdzą się również u tych, którzy chcą zadbać o kondycję kości i serca. Uważać powinny natomiast osoby z zespołem jelita drażliwego, bo wysoka zawartość błonnika może nasilać dolegliwości. W takim przypadku lepiej wprowadzać je do diety stopniowo lub skonsultować się ze specjalistą.
Sprawdź również: Płytę indukcyjną myję tylko tym. Zarysowania i ślady palców to przeszłość
Choć są zdrowe, warto zachować umiar, bo to wciąż dość kaloryczny produkt. Dietetycy zalecają porcję ok. 50 g dziennie, czyli 5-6 sztuk. To ilość, która wspiera zdrowie, a jednocześnie nie przeciąża układu pokarmowego. Przy problemach z zaparciami porcję można zwiększyć do ok. 100 g, jednak najlepiej obserwować reakcję organizmu. Zbyt duża ilość błonnika w krótkim czasie może prowadzić do wzdęć lub biegunek.
Zobacz też:
Myjesz mandarynki przed zjedzeniem? Prawdopodobnie i tak robisz to źle
Plama z barszczu na ulubionej koszuli? Tak szybko ją usuniesz
Mandarynki szybko wysychają? Dzięki temu będą świeże znacznie dłużej