Reklama
Reklama

Lasy Państwowe zapowiadają nadejście wiosny. To zdjęcie mówi samo za siebie

Wiosna w lutym? Jak mawia stare przysłowie "jedna jaskółka wiosny nie czyni", ale pierwsze kwitnące rośliny zdecydowanie zapowiadają jej rychłe nadejście. Właśnie taki widok zastali na jednej z polan leśnicy z Ustrzyk Dolnych i nie omieszkali podzielić się nim na swoich profilach społecznościowych. Na zdjęciu znalazł się wyjątkowy gatunek, który kwitnie, zanim wypuści pierwsze liście. Co to za roślina?

Pierwsze oznaki wiosny w bieszczadzkich lasach

Zwykle pod koniec lutego pojawiają się pierwsze doniesienia o budzących się ze snu zimowego niedźwiedziach. W podobnym okresie pokrywę śnieżną tu i ówdzie zaczynają przebijać delikatne przebiśniegi. Tegoroczna zima, jak na ostatnie lata, jest dość mroźna i biała, co jednak nie przeszkodziło naturze wyjątkowo wcześnie poinformować leśników o zbliżającej się wielkimi krokami wiośnie.

Choć w kalendarzu pora roku zmieni się dopiero 20 marca, to już 5 lutego w sieci pojawiły się zdjęcia kwitnących kwiatów – zdjęcia zrobione w polskich górach, a do tego wcale nie z przebiśniegami w roli głównej. To, co mieli okazję zaobserwować leśnicy z nadleśnictwa Ustrzyki Dolne to pierwsze kwiaty na gałązce wawrzynka wilczełyko, niezbyt rozłożystego krzewu, który zwykle nie przekracza metra wysokości. 

Roślina jest znana ze swojego nietypowego, wczesnego kwitnięcia. To rozpoczyna się od razu po rozpoczęciu okresu wegetacyjnego. Kwiaty przybierają różową, różowo-czerwoną, rzadziej białą barwę i rozwijają się jeszcze przed pojawieniem pierwszych liści. Mimo że w literaturze wawrzynek jest zawsze opisywany jako jedna z wcześniej budzących się do życia roślin, to początek lutego jest datą wyjątkową nawet w jego przypadku. Zazwyczaj kwiaty na wilczymłyku pokazują się dopiero pod koniec tego miesiąca, albo dopiero w marcu czy kwietniu. 

Roślina jest miododajna, a jej nektar to jeden z pierwszych "posiłków" budzących się do życia pszczół.

Wawrzynek wilczełyko. Równie piękny, co niebezpieczny

To, że z nektaru wawrzynka powstaje miód, nie oznacza wcale, że roślina jest w pełni bezpieczna dla ludzi i zwierząt. W rzeczywistości jest wręcz odwrotnie – wszystkie jej fragmenty są toksyczne. Największe stężenie trujących substancji znajduje się w owocach, które na gałązkach pojawiają się w okolicy czerwca i lipca. 

W żadnym razie nie należy bagatelizować tego zagrożenia – nie mówimy o zatruciu typu "lekki ból brzucha i rozwolnienie", tylko "zaburzenia pracy serca, uszkodzenia nerek, duszności i drgawki". U zdrowej osoby dorosłej śmiertelnym zagrożeniem jest spożycie ok. 10 jagód wawrzynka. W przypadku dzieci tragiczne w skutkach może być połknięcie nawet pojedynczego owocu. 

Czytaj też: Moja babcia wysiewa je w styczniu. Wiosną sąsiadki zazdroszczą jej kwiatów

Do wystąpienia objawów nie trzeba nawet zjadać jagód, często wystarczy przypadkowy kontakt, żeby na skórze pojawiły się podrażnienia pod postacią czerwonych wykwitów, a przy dłuższej ekspozycji także pęcherze. Wszyscy, którym w głowie kołaczą się opowieści o wykorzystywaniu wawrzynka wilczełyko w medycynie ludowej, nie powinni wyciągać z tego zbyt daleko idących wniosków. W medycynie ludowej używano też moczu, rtęci i rozżarzonych metalowych prętów. 

Nadmierny odwrót w stronę nowoczesności może okazać się falstartem, ale zbyt silna wiara w tradycyjne metody (gdy od dekad dysponujemy nieporównywalnie skuteczniejszymi i bezpiecznymi specyfikami) nie jest oznaką oświecenia, tylko głupoty. Szczególnie kiedy takim "leczeniem" raczymy nie tylko siebie, ale też innych.

Zobacz też:

Planujesz wakacje na Sardynii? Uważaj, co przewozisz w walizce, bo kary są wysokie

Seniorzy mogą podróżować taniej. Te zniżki przygotowano specjalnie dla nich

To najtańsze europejskie miasto na city break. Z Warszawy dolecisz w godzinę

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: ciekawe miejsca | góry