Ulubiony wakacyjny kraj Polaków podnosi ceny. Mocno uderzą po kieszeni
Chorwacja – perła Adriatyku, pachnąca grillowaną ośmiornicą, zachwycająca zabytkami i pomnikami przyrody to od wielu lat ulubiony kierunek wakacyjnych wypraw z Polski. Do niedawna był to raj na ziemi – także dla portfela. Dziś jednak coraz częściej słyszymy westchnienia nie zachwytu, ale rozpaczy przy kasie w restauracji, hotelu czy nawet... w sklepie spożywczym. Ceny idą w górę jak temperatura w lipcu i to w tempie, które może poważnie ostudzić zapał niejednego turysty znad Wisły. Sprawdźmy, jak to wygląda w obecnym sezonie.
Chorwacja przez ostatnią dekadę miała status niemal nietykalny. Była wszystkim, czego oczekiwaliśmy od wakacji: ciepła, gościnna, pełna słońca, pysznego jedzenia i przy tym względnie przystępna cenowo. Ale rok 2025 przyniósł zmianę nastrojów. I to nie z powodu pogody, ale odczuwalnie wyższych rachunków.
Ceny noclegów w najpopularniejszych miejscach - Split, Dubrownik, Zadar, Hvar - skoczyły o 30-50% w ciągu zaledwie kilku sezonów. Tygodniowy pobyt all inclusive, który jeszcze w 2023 r. zamykał się w 3 tys. zł, dziś potrafi kosztować nawet trzy razy tyle. I mówimy tu o jednej osobie, nie o całej rodzinie. Polacy widzą różnice, zwłaszcza ci, którzy na Bałkany wracają co roku i mają porównanie z kilkoma sezonami wstecz.
- Noclegi - właściciele apartamentów korzystają z tabunów turystów i za pokój z widokiem na morze (choć nierzadko dość oddalone) trzeba zapłacić więcej niż za hotel ze SPA w polskich Tatrach.
- Restauracje - obiad dla jednej osoby w turystycznym miejscu? 20 euro to już standard. Jeszcze więcej, gdy najdzie nas ochota na owoce morza, a do tego lokalne trunki.
- Produkty codzienne - mleko za 12 zł, szampon za 36 zł? Takie ceny coraz częściej pojawiają się na chorwackich "paragonach grozy". Zwykła kawa z widokiem na morze to koszt, który można nierzadko porównać do mediolańskich czy paryskich kawiarni.
Niektórzy winą obarczają euro, które Chorwacja przyjęła w 2023 roku. Faktycznie, nowa waluta zadziałała na wzrost cen, wszystko poszło w górę szybciej, niż przewidywali nawet najwięksi pesymiści. Ale to nie tylko kwestia waluty.
Wzrosły koszty pracy, energii, podatków i usług. Właściciele hoteli i apartamentów muszą płacić więcej więc odbijają to na turystach. Do tego dochodzi duży popyt i niewystarczająca infrastruktura w sezonie. Gdy turystów jest więcej niż miejsc, zaczyna się cenowa licytacja.
W efekcie zaczynamy się rozglądać za tańszymi opcjami. Zmieniamy wakacyjne kierunki, a na popularności zyskuje wciąż tania Bułgaria, Albania, Egipt czy Turcja z gwarantowaną pogodą i tanimi opcjami all-inclusive.
Według danych portali turystycznych, liczba rezerwacji do Chorwacji spada, podczas gdy sprzedaż wyjazdów do tańszych krajów rośnie. W porównaniu do 2023 roku, Chorwacja zaliczyła spadek zainteresowania o kilkanaście procent. Egipt, czy Turcja wzrost.
Czy to koniec miłości Polaków do Chorwacji? Niekoniecznie, ponieważ wielu z nas wraca nad tę część Adriatyku z sentymentu i miłości. Jednak coraz rzadziej są to beztroskie, tanie wczasy, a coraz częściej kalkulacje. Na szczęście nadal można znaleźć tańsze noclegi, a na jedzeniu oszczędzać, stołując się we własnym apartamencie.
Zobacz też:
Dopłacą do urlopu na Mazurach. Wypłaty ruszą już wkrótce
Robisz to w czasie wycieczki w Tatry? Uważaj, wygląda niewinnie, lecz może cię słono kosztować
Te osoby mogą dostać pieniądze na remont łazienki. Sprawdź, czy przysługuje ci 50 tysięcy złotych