Wyjmować czy nie wyjmować z gniazdka? Wątpliwości dotyczące ładowarek nareszcie rozwiązane
Zagrożenie pożarowe i wyższe rachunki – całą dyskusję o wyciąganiu ładowarek z gniazdek można sprowadzić do tych dwóch spraw. Wygląda na to, że po wielu latach można w końcu udzielić konkretnej odpowiedzi. Powinniśmy wyjmować ładowarki z kontaktu czy mogą czekać w nim do czasu, aż znowu padnie nam bateria?
Jedno naładowanie telefonu to koszt maksymalnie 2-3 groszy. Jeśli mamy słabą baterię i ładujemy ją dwa razy dziennie (albo mamy dwa telefony), będzie nas to kosztowało nieco ponad 20 zł rocznie. Zużycie jest jednak inne, kiedy do ładowarka spełnia swoją rolę, niż wtedy, kiedy bezczynnie zwisa z gniazdka.
Reguluje to unijna dyrektywa, która ustala, że dopuszczone na terenie UE ładowarki "w stanie spoczynku" nie mogą pobierać więcej niż 0,5 W prądu. W praktyce bardzo często będą to jeszcze mniejsze wartości - urządzenia dobrej jakości często nie pobierają więcej niż 0,1 W.
Zakładając, że ładowarka będzie podpięta do prądu bez przerwy przez cały rok, a koszt 1 kWh to 0,85 gr będzie nas to kosztowało:
- przy 0,5 W - 0,012 kWh na dobę, czyli 4,38 kWh w ciągu roku (koszt: 3,72 zł);
- przy 0,1 W - 0,0024 kWh na dobę, czyli 0,876 kWh w ciągu roku (koszt: 0,74 zł).
Jeżeli chodzi o stronę finansową, to nawet kilka ładowarek nie zrobi na rachunku wielkiej różnicy. Jeśli używamy oryginalnych adapterów i kabli, to kwoty będą w zasadzie całkiem pomijalne. W tej sytuacji jedyną motywacją do odłączania ładowarki z prądu po każdym ładowaniu może być tylko bezpieczeństwo domowników i dobytku.
Każdy choć raz słyszał na pewno historię o ładowarce pozostawionej w gniazdku, która ni stąd, ni zowąd stanęła w płomieniach. Trzeba jednak dodać, że w zdecydowanej większości takich przypadków mowa jest o zapłonie podczas ładowania telefonu.
Pojedyncze opowieści z reguły nie najlepiej sprawdzają się jednak przy ocenie ryzyka i prawdopodobieństwa wystąpienia takiego wypadku w naszym domu, lepiej nadają się do tego statystyki. Problem w tym, że danych dotyczących pożarów samych ładowarek właściwie nie ma. W sieci można trafić na pojedyncze historie (zwykle sprzed dobrych kilku lat). Jest sporo o wadliwych urządzeniach, ale chodzi przede wszystkim o baterie telefonów, które był bezpośrednim winowajcą pojawienia się iskry.
Czytaj także: Wystarczy, że zrobisz to, a rachunki za energię elektryczną spadną nawet o 30 proc.
Producenci, specjaliści, portale branżowe i internetowe fora, a nawet strona londyńskiej straży pożarnej są zgodne – ryzyko pożaru pozostawionej w kontakcie ładowarki jest minimalne. Tak małe, że podchodząc do sprawy racjonalnie, nie ma sensu zawracać sobie tym głowy.
Pozostaje jeszcze kwestia bezpieczeństwa samej instalacji elektrycznej w domu czy mieszkaniu, ale to wykracza już poza odpowiedzialność ładowarek. Podobnie w przypadku burzy, gdzie do przeciążenia instalacji może doprowadzić uderzenie pioruna.
W obu przypadkach dobrym zabezpieczeniem będą listwy z wyłącznikiem czasowym lub tradycyjnym. Wtedy jednym kliknięciem możemy odciąć dopływ prądu do wszystkich podpiętych urządzeń, albo ustawić listwę tak, żeby automatycznie odcinała zasilanie w porze, w której zwykle wychodzimy z domu.
Zobacz też:
Jak często trzeba zmieniać poszewkę na poduszkę? Odpowiedź może cię zaskoczyć
Wiesz, gdzie wyrzucić puszkę po rybie? Prawie każdy robi to źle
Rachunki za ogrzewanie spadną w mgnieniu oka. Wystarczy, że przykleisz to do okien