Reklama
Reklama

Koniec z darmowym selfie. Chcesz zrobić zdjęcie? Musisz zapłacić

Jeżeli jesteś w Barcelonie i nie planujesz zakupów spożywczych, ani nie jesteś koneserem modernistycznego wystroju - nie zaglądaj do sklepu na rogu ulic Roger de Llúria i València. Od kilku dni za wizytę, która nie skończy się zakupami, turyści muszą zapłacić. Ile kosztuje "bilet do spożywczaka"? Co mieszkańcy Barcelony naprawdę sądzą o turystach?

Barcelona to miasto, które każdego roku odwiedzają tłumy turystów. Z jednej strony zostawiają w nim duże sumy, wspierając w ten sposób gospodarkę, z drugiej bywają bardzo uciążliwy dla mieszkańców. Jeden z barcelońskich sklepów wprowadził kontrowersyjny przepis, mający na celu ograniczenie liczby turystów, którzy nie planują zakupów.

"Pan tylko ogląda? Pięć euro"

Z takim komunikatem (tyle że po hiszpańsku) muszą liczyć się turyści, którzy postanowią odwiedzić słynny sklep Queviures Múrria w Barcelonie. Lokal działający od 1898 roku nie sprzedaje wcale sukienek od projektantów, nie jest też salonem z luksusowymi samochodami. To sklep spożywczy, jednak daleko mu do osiedlowego marketu.

Oprócz wymagających klientów, do sklepu zaglądają też każdego dnia setki zaciekawionych zwiedzających. Od kilku dni na drzwiach lokalu wisi adresowana do turystów kartka, a na niej napis: Wizyta "tylko patrzę"? Opłata 5 euro za osobę, dziękujemy".

W Queviures Múrria oferowane są najwyższej jakości produkty zaliczane do "haute cuisine" (franc. wysoka kuchnia). Wewnątrz zachował się zabytkowy zegar, mahoniowe i sosnowe meble, a także oryginalny blat. Ściany zdobią plakaty reklamowe z początku XX wieku, a całość jest przykładem architektonicznego modernizmu. Budynek jest jednym z chronionych zabytków Katalonii. 

Czy w tej sytuacji opłata za zwiedzanie wnętrza może dziwić? W końcu jesteśmy w Barcelonie, jednym z najbardziej turystycznych miast na świecie. 

Co mieszkańcy Barcelony myślą o turystach?

Według sondażu przeprowadzonego przez Otwarty Uniwersytet Katalonii (UOC) pozytywne nastawienie do turystów ma 62 proc. barcelończyków. Do swoich negatywnych odczuć w tej kwestii przyznaje się otwarcie nieco ponad 7 proc. badanych. Główne przyczyny niechęci to pijaństwo, hałas i nieodpowiedni ubiór (a właściwie jego brak). 

Niektórzy wskazują też na niskie pobudki turystów, którzy zamiast zwiedzać zabytki i delektować się historycznym znaczeniem miasta, widzą w nim tylko miejsce na zorganizowanie wieczorów panieńskich i kawalerskich.

"Lokalsi" zdają sobie jednak sprawę z faktu, że turystyka jest fundamentem katalońskiej gospodarki. Tylko w 2022 roku Barcelonę odwiedziło 9,9 miliona turystów. Przed pandemią, np. w 2018 było to prawie 14 milionów. Branża turystyczna zapewnia też ponad 125 tysięcy miejsc pracy - tylko w granicach miasta.

Zobacz też:

​Ten dokument jest równie ważny przed wyjazdem, jak paszport. Wielu Polaków o nim zapomina

Niezwykła ulica w Gdańsku. Wiąże się z nią romantyczna legenda

Takich gór jeszcze nie widzieliście. To najbardziej kolorowy park narodowy na świecie

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: wakacje | ciekawe miejsca | city break