Reklama
Reklama

Tajemnice mórz i oceanów – niewyjaśnione fenomeny w głębinach wód

Aż 71% powierzchni ziemi pokrywa woda. Do tej pory zbadano zaledwie… 5% jej obszaru. Rozbudza to wyobraźnię naukowców i zwykłych ludzi. Okazuje się, że morza i oceany skrywają wiele tajemnic. Które z nich są najbardziej fascynujące?

Jedną z popularnych i trafnych opinii jest ta, że ocean jest "obcym światem" wewnątrz naszego. Pomimo rozwiniętej nauki i nowoczesnych technologii wciąż, co jakiś czas, są poznawane kolejny sekrety, skryte w głębinach wód. Przewrotnie mówi się, że niedługo będziemy wiedzieć więcej na temat innych planet, które są intensywnie eksplorowane.

I to właśnie porównania z kosmosem są najczęstsze, gdy wspomina się o kolejnych odkryciach w oceanach i morzach. Niemniej interesujące jest to, co znajduje się w głębokiej wodzie, niż to, co można odkryć na obcych planetach. Wyobraźnię rozpalają nowe gatunki zwierząt, czy ukryta historia ziemi. Przypatrzmy się bliżej niewyjaśnionym fenomenom głębin wód.

Gdzie znikają tony zanieczyszczeń wpadających do wód?

Zgodnie z danymi przedstawionymi przez Copernicus Marine Service, organizacji funkcjonującej pod egidą Unii Europejskiej, co roku do oceanów trafia 8 milionów ton odpadów plastikowych i 1,5 miliona ton cząstek mikro plastiku. Są to potężne ilości zanieczyszczeń, ale naukowcy nie potrafią jednoznacznie wskazać, gdzie się one znajdują.

Taką wiadomość podał Erik van Sebille w podcaście VOX pt. "Unexplainable" (tłum. ang. "Niewytłumaczalne"). Stwierdził, że:

Pewien procent ze wspomnianych ton zanieczyszczeń znajduje się na Wielkiej Pacyficznej Plamie Śmieci. Jest to dryfujące skupisko odpadów o szacunkowej masie od 45 do 129 tys. ton. Zajmuje zawrotną powierzchnię 1,6 mln km2. Dla porównania powierzchnia Polski to 322 575 km². 

Mroczna "strefa zmierzchu": ile gatunków zwierząt kryje się w ciemności?

Tajemnicza "strefa zmierzchu" to obszar wód oceanu, który znajduje się od 200 do 1000 metrów pod zewnętrzną powierzchnią. Nazwa "strefa zmierzchu" jest związana z tym, że na tej głębokości nie ma już promieni światła słonecznego. Inne określenia to "strefa śródwodna" lub "strefa mezopalegiczna". Jedyne światło, które jest obecne na tej głębokości to błyski bioluminescencji, wytwarzane przez żywe organizmy. 

O różnorodności i mnogości gatunków ryb w "strefie zmierzchu" zdano sobie sprawę po raz pierwszy w trakcie II wojny światowej. Ciekawego odkrycia dokonali operatorzy sonarów marynarki wojennej USA, którzy przeczesywali dno oceanu w poszukiwaniu wrogich statków. 

Zaskoczenie wywołało u nich to, że dno morskie zdawało się zmieniać swoją głębokość po zmroku. Ostatecznie okazało się, że są to potężne ilości planktonu, ryb i innych mieszkańców oceanu, którzy dokonują nocnej migracji, spod na powierzchnię oceanu, w poszukiwaniu żywności.

Wraz z publikacją coraz to bardziej szczegółowych badań ustalono, że w "strefie zmierzchu" znajduje się znacznie więcej gatunków ryb, niż przypuszczano. Co 24 godziny w wodach oceanu odbywa się największa na świecie migracja zwierząt. Mnóstwo z nich pod osłoną mroku wypływa z głębin, żeby żerować w ciemnościach blisko powierzchni. Następnie zaraz przed nadejściem świtu wracają do "strefy zmierzchu".

Mroczna "strefa zmierzchu": co wspólnego mają z nią ludzie?

Naukowcy ustalili, że życie w "strefie zmierzchu" jest równie różnorodne, co te dobrze nam znane, rozgrywające się blisko powierzchni oceanów. Zauważono, że pomiędzy powierzchnią nad i w "strefie zmierzchu" rozpościera się złożona sieć pokarmowa. Z góry do głębin trafiają martwe zwierzęta, plankton, bakterie, osady kałowe i cząstki bogate w różne mikroskładniki. Stanowi to pożywienie dla ryb ze "strefy zmierzchu". 

Co ciekawe wiele ze znanych nam gatunków: wieloryby, tuńczyki, mieczniki, rekiny i inne największe drapieżniki, nurkują głęboko w "strefę zmierzchu", żeby znaleźć pożywienie. Ze względu na to, również i my spożywający ryby, mamy coś wspólnego z tajemnicami oceanicznych, mrocznych głębin.

Operacja "Moho": czy z dna oceanu łatwiej jest dotrzeć do jądra ziemi?

Sejsmolodzy analizujący fale rozchodzące się wskutek trzęsień ziemi zauważyli, że w pewnym punkcie pod ziemią przemieszczają się one znacznie szybciej. Stwierdzono, że jest obszar pod spodem, w którym składowe tworzące naszą planetę zmieniają nagle swoją strukturę. Odkrycia dokonał chorwacki sejsmolog Andriji Mohorovičić. 

Osiągnięcie w skrócie nazwano "Moho". Takie określenie nadano też operacji sprawdzenia tej niezbadanej dotąd płaszczyzny. Plan nakreślili naukowcy z zagadkowej organizacji American Miscellaneous Society – najaktywniejsi byli: Walter Munk (oceanograf) i Harry Hess (geolog). Ich plan zdobył poparcie w rządzie. Celem było pobranie próbki płaszcza Ziemi, tworzącego granicę, odkrytą przez Andrija Mohorovičicia. 

Ze względu na to, że skorupa ziemska ma ok. 35 kilometrów grubości z lądu, stwierdzono, że łatwiej będzie dostać się do niższych partii, wiercąc w dnie oceanu. Stamtąd grubość pokrywy naszej planet wynosi ok. 6,5 kilometra. Pomimo tego, że plan brzmiał prosto, w praktyce okazało się, że dotarcie do strefy "Moho" nie będzie takie łatwe.

Operacja "Moho": sukcesy naukowców

Pierwszy etap prac naukowców zakończył się powodzeniem. Wykorzystując stary statek naftowy CUSS I badacze wypłynęli na wody przy wyspie Guadelupe znajdującej się niedaleko wybrzeży Meksyku. Stanęli przed nie lada wyzwaniem. Byli pierwszym zespołem, który zdecydował się wykonać odwierty w głąb ziemi z poziomu oceanu. Musieli poradzić sobie z tym:

  • jak doprowadzić rury do dna oceanu,
  • jak przewiercić się przez rury wgłąb skorupy ziemi,
  • jak pobrać "rdzeń", skały, muł i inne próbki z niezbadanych dotąd terenów.

Operacja "Moho" została oparta na konsekwentnym planie. Najpierw zdecydowano się na płytki (w porównaniu z głównymi założeniami) odwiert. Wwiercono się w skały osadowe znajdujące się na głębokości 3 kilometrów. Udanie zebrano próbki, a pozyskanie "rdzenia" z dna oceanu pochwalił sam John F. Kennedy. Prezydent wysłał telegram do Narodowej Akademii Nauk, chwaląc, że było to "niezwykłe osiągnięcie i historyczny kamień milowy w naszym postępie naukowym i inżynieryjnym". 

Wwiercenie się w podłoże oceanu na głębokości 3 kilometrów było przełomem w nauce w wielu dziedzinach. Opracowano sposób na stabilne unieruchomienie łodzi na oceanie bez użycia kotwicy, a także stworzono skuteczne metody pobierania rdzeni różnego materiału z dna oceanu. Obie techniki są wykorzystywane do dziś, pomimo tego, że operacja "Moho" trwała w latach 60. Ponadto na bazie badania próbek z dna oceanu powstała nowa dziedzina nauki – paleoceanografia.

Operacja "Moho": biurokracja stanęła na drodze nauce

Biurokracja zniweczyła wiele światłych planów na całym świecie. Jej ofiarą padła również operacja "Moho". Pomimo pochwał prezydenta i tego, że przedsięwzięcie dopiero się rozpoczęło, odwiert na głębokość 3 kilometrów w oceanie był pierwszym i jak się później okazało ostatnim.

Po pierwszym wgłębieniu się w dno oceanu kolejny etap odroczono o 2 lata. W międzyczasie pojawił się problem ze znalezieniem inwestorów. Wątpliwości co do dalszej realizacji operacji "Moho" zaczął wyrażać również Kongres Stanów Zjednoczonych. 

Wkrótce między sobą zaczęli się spierać sami naukowcy. Wskutek braku odpowiedniej organizacji, operacja "Moho" nie zbliżyła się nawet do osiągnięcia wyznaczonego celu. Dlatego wciąż nie wiemy, co kryje się za strefą "Moho".

Zobacz też:

​Wydaje się proste, ale sprawia wiele kłopotów. Rozwiążesz poprawnie?

​Tylko geniusze rozwiążą to działanie bez kalkulatora. Dasz radę w 15 sekund?

​Z pozoru prosta zagadka matematyczna. Rozwiążą ją tylko najbystrzejsi

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: przyroda