Rosjanie czekali tydzień z akcją ratowniczą okrętu podwodnego. 23 osoby zginęły w mękach
Morza i oceany wciąż czekają na odkrycie. Fizyka rządząca podwodnym światem utrudnia nawigowanie, komunikację i funkcjonowanie okrętów podwodnych. Nierzadko doprowadza to do utraty życia załogi i trudności z wydobyciem zmarłych. Głośny przypadek Titana to nie jedyny przykład. Okręty podwodne znikają w głębinach regularnie.
Wraz z Titaniciem w 1912 roku zatonęło 1500 osób i wiele tajemnic. Historia tragedii transatlantyku rozpala wyobraźnie do dziś. Nie tylko naukowców i podróżników, ale także i zwykłych ludzi. Niestety nieprzebrane wody mórz i oceanów regularnie pochłaniają kolejne osoby.
Tym razem życie w mroku oceanicznych głębin stracili milionerzy i miliarderzy, którzy chcieli spełnić swoje marzenie o zobaczeniu statku RMS Titanic na żywo. Przypadek Titana nie jest jedyną tragedią w ostatnich latach. Okręty podwodne znikają co jakiś czas.
W 2017 roku po raz kolejny miejscem tragedii był Ocean Atlantycki. W głębinach zatonął wybudowany w 1983 roku w Niemczech i używany przez argentyńską marynarkę ARA San Juan. Na krótko przed podaniem ostatniej lokalizacji 15 listopada, zakomunikowano awarię elektryczną. Jeszcze zanim ARA San Juan wypłynął z Ushuaia 13 listopada, załoga zgłaszała zły stan techniczny łodzi podwodnej.
Okręt zatonął w pobliżu półwyspu Valdes w argentyńskiej Patagonii. Przyczyną był pożar, który wyniknął z wody zalewającej system wentylacyjny. Wywołał implozję. W tragedii zginęły 44 osoby. Wśród nich była Eliana Maria Krawczyk – pierwsza kobieta-oficer w historii marynarki podwodnej Argentyny. Statek odnaleziono dopiero po roku przy ogromnym zaangażowaniu rodzin. Znajdował się na głębokości 900 metrów.