Jak często płoną samochody elektryczne? Te dane mogą zaskoczyć
Informacje o pożarach samochodów elektrycznych pojawiają się coraz częściej. W ostatnich miesiącach płonące Tesle i inne EV wydają się być plagą na drogach polskich, europejskich, światowych, a ostatnio nawet na otwartym morzu. Do tego są ponoć trudne do ugaszenia, a szkody dla środowiska znacznie większe niż w przypadku tradycyjnych aut z silnikiem spalinowym. Jak jest naprawdę? Sprawdźmy.
Co kilka dni pośród nagłówków prasowych pojawiają się informacje o pożarze kolejnego samochodu elektrycznego. W maju palił się Ford na stacji benzynowej w Gdańsku, a pod koniec sierpnia głośno było o pożarze statku z samochodami elektrycznymi u wybrzeży Holandii. Takich doniesień jest znacznie więcej, co sprawia wrażenie, że płonące elektryki są wyjątkowo częstym zjawiskiem.
Czy tak jest w istocie?
Świetnym narzędziem do weryfikowania naszych przekonań są porównania. W tym przypadku najwięcej powie nam zestawienie ilości pożarów samochodów elektrycznych z pojazdami zasilanymi w inny sposób. Sporo informacji można znaleźć w raportach firm ubezpieczeniowych w Stanach Zjednoczonych. W tym roku pojawiły się też statystyki z krajowego podwórka, które przekazała Państwowa Straż Pożarna.
Jeden z najdokładniejszych raportów dotyczących częstotliwości pożarów różnych typów aut opublikowała pod koniec zeszłego roku amerykańska firma AutoinsuranceEZ. W okresie analizowanym przez specjalistów doszło łącznie do ponad 215 000 takich zdarzeń, z czego:
- 199 533 to pożary samochodów z silnikiem spalinowym;
- 16 051 to pożary samochodów hybrydowych;
- 52 to pożary samochodów elektrycznych.
Trudno w ogóle porównywać te liczby, opierając się na powyższych danych, można pomyśleć, że elektryki nie płoną prawie wcale. Uważny czytelnik szybko zwróci jednak uwagę na duży kłopot metodologiczny - przecież samochodów spalinowych jest wielokrotnie więcej niż elektryków. To oczywiste, że będą palić się częściej.
Na szczęście pomyśleli też o tym twórcy raportu i przygotowali jeszcze jedno zestawienie - ilość pożarów na 100 tysięcy sprzedanych egzemplarzy, która daje znacznie bardziej realny obraz sytuacji. Okazało się, że na 100 tysięcy sztuk samochodów o danym rodzaju napędu spłonęło:
- 3 474 samochody hybrydowe;
- 1 530 samochodów spalinowych;
- 25 samochodów elektrycznych.
W tym miejscu możemy już postawić jasny wniosek - samochody elektryczne płoną zdecydowanie najrzadziej. Z kolei najbardziej narażone na niekontrolowany zapłon są auta z napędem hybrydowym.
Potwierdzają to także wspomniane statystyki Państwowej Straży Pożarnej. W 2022 roku w Polsce płonęło zaledwie 10 samochodów elektrycznych. Rok wcześniej - 4. Przypadki pożarów w autach z tradycyjnym silnikiem były liczone w tysiącach (odpowiednio 8333 i 9274).
Dla zachowania konsekwencji także tutaj trzeba przedstawić wyniki w bardziej adekwatnej formie. W 2022 roku:
- na 20 milionów samochodów spalinowych pożarowi uległo 0,04 proc. takich aut;
- na 31 tysięcy samochodów elektrycznych pożarowi uległo 0,03 proc. takich aut.
Wartości w obu przypadkach są marginalne, a różnica statystyczna będzie zapewne rosła na korzyść elektryków, gdy zwiększy się ich liczba (co sugerują dane z USA).
Możemy z całą pewnością stwierdzić, że samochody elektryczne płoną zdecydowanie rzadziej niż spalinowe. To, że wielu z nas uważa inaczej, jest efektem błędów poznawczych.
Jeden z wybitnych psychologów, Daniel Kahnemann, często przypomina o zasadzie "Istnieje tylko to, co widzisz". Skoro widzimy dziesiątki newsów o płonących elektrykach i prawie żadnych o starych dieslach podświadomie zakładamy, że te pierwsze zdarzenia są znacznie częstsze. Zauważenie nieścisłości w takim rozumowaniu wymaga dodatkowego wysiłku i zakwestionowania własnych przekonań, czego nasz mózg bardzo nie lubi i unika za wszelką cenę.
Dane o ilości pożarów niewiele mówią nam jednak o samych pożarach. Mnóstwo osób twierdzi, że płonący elektryk jest o wiele bardziej niebezpieczny niż zwykły diesel czy benzyniak - szczególnie dla środowiska.
W tym przypadku znacznie trudniej o konkretną odpowiedź, ze względu na brak dokładnych informacji. Z pewnością prawdą jest, że pożar samochodu elektrycznego jest trudniejszy do ugaszenia i trwa zwykle zdecydowanie dłużej. Wynika to z różnic w budowie, a dokładniej z zastosowania wielu pojedynczych pakietów baterii litowo-jonowych w dużych ilościach - w Tesli jest ich ponad 7 tysięcy.
Pożar jednego może doprowadzić do reakcji łańcuchowej trwającej nawet kilkadziesiąt godzin. Składa się na to kilka czynników:
- temperatura pożaru - większość źródeł podaje, że różnica jest znacząca (nawet 1000 stopni).
- prędkość rozprzestrzeniania pożaru - ogień w akumulatorach rozchodzi się znacznie szybciej niż w komorze silnika spalinowego;
- długość wypalania - pożar baterii trwa znacznie dłużej, niż wypalenie wszystkich substancji w tradycyjnym aucie. Tradycyjne paliwo płonie bardzo silnie, ale też o wiele krócej.
Nie jest prawdą, że strażacy przyjeżdżający do pożaru elektryka zabezpieczają teren i czekają bezczynnie. Płonące baterie gasi się dokładnie tak samo jak tradycyjne auta - wodą. Trzeba jej jednak zużyć znacznie więcej i to właśnie wylewana woda wydaje się być największym zagrożeniem jeśli chodzi o środowisko naturalne.
Według badań przeprowadzonych w Szwajcarii normy stężenia niektórych związków toksycznych w wodzie użytej do gaszenia były przekroczone nawet 100-krotnie, znacznie bardziej niż w tej po gaszeniu samochodów spalinowych. Nie odnotowano natomiast istotnej dla człowieka różnicy w stężeniu toksycznych gazów w pobliżu pożaru - w obu przypadkach były ogromne i potencjalnie śmiertelne dla wszystkich, którzy nie posiadali odpowiednich zabezpieczeń.
Trzeba jednak zaznaczyć, że do skażenia dochodzi tylko w przypadku rozszczelnienia się baterii, co wcale nie jest oczywiste. Pod koniec lipca auto z napędem elektrycznym spłonęło we Wrocławiu, jednak strażakom udało się nie dopuścić do uszkodzenia akumulatora - auto spłonęło, ale nie doszło do wycieku niebezpiecznych substancji.
Pożary samochodów elektrycznych są bardzo groźne, tak jak wszystkie inne niekontrolowane zjawiska, w których dochodzi do spalania. Wraz z postępem technologicznym baterie stają się jednak coraz bardziej wydajne, bezpieczne, a do ich produkcji zużywa się mniejsze (choć wciąż ogromne) ilości toksycznych materiałów. Póki co nie widać tego w globalnych statystykach wydobycia, ponieważ stale (i jeszcze szybciej) zwiększa się popyt na takie auta.
Zobacz też:
Wydaje się proste, ale sprawia wiele kłopotów. Rozwiążesz poprawnie?
Tylko geniusze rozwiążą to działanie bez kalkulatora. Dasz radę w 15 sekund?
Z pozoru prosta zagadka matematyczna. Rozwiążą ją tylko najbystrzejsi